sobota, 30 kwietnia 2011

Cualo – Dzien 11

fot. Paweł
fot. Paweł
fot. Paweł
Kolejny dzień w Cualo upłynął nam na odpoczywaniu w towarzystwie partyjniaków. Tak naprawdę byliśmy chyba jedynymi plażowiczami (Wietnamczycy nie zaczynają plażowania przed godziną 16). Poza kolejną próbą oszukania nas przez Wietnamczyka (tym razem był to sympatycznie zapowiadający się – jak większość oszustów w Azji – pracownik restauracji, tego dnia nie działo się nic szczególnego. Okazało się, że zawyżony rachunek może być obniżony o 40%, jeśli tylko szczerze powie się sprzedawcy o swoim stosunku do oszukiwania turystów. Drobne oszustwa to niestety standard w Wietnamie. Ciężko byłoby nam zliczyć ile razy ktoś „przypadkowo” nie wydał nam reszty obserwując naszą reakcję, źle podliczył rachunek, czy pomylił ceny.

A: Cualo to miejsce w którym pierwszy raz odczuliśmy komunizm. Już o 7 rano w głośnikach rozmieszczonych na każdym słupie w całym mieście rozbrzmiała partyjna muzyka i pogadanka. Nasz hotel sam w sobie jest mocno partyjny. O 6.30 usłyszeliśmy walenie do drzwi, a chwile później dzwonił już telefon. Po odebraniu udało nam się usłyszeć „brefst” (nikt tu nie mówił po angielsku). Niestety nasze niewychodzenie z pokoju przez 5 minut zachęciło do ponownego walenia do drzwi i telefonów – nie pozostało nam więc nic innego jak zejść na śniadanie. Partia jada je o 7. 00. Obowiązkowo. Po zejściu na dół okazało się, że do jedzenia prawie nic już nie zostało :)
Kobiety w 30 stopniowym upale w cieniu chodzą w długich spodniach, skarpetach, bluzach, czapkach i owiniętych buziach. My jesteśmy „rozgogoleni” i z nas cieknie... Podobno, im bielsza cera kobiety tym jest ona tu bardziej ceniona, może znaleźć lepszą pracę i zdobyć lepszego męża.

Podczas popołudniowego spaceru po plaży nagle przed obiektywem ukazała mi się piękna kobieta z uroczą około 7 letnią dziewczynką. Wyglądały przepięknie. Strasznie mnie coś do nich ciągnęło, dlatego robiłam im zdjęcia. Kobieta akceptowała tą sytuację, dziewczynka jednak cały czas chowała się za mamę bardzo się wstydząc. Później okazało się, że kobieta przyszła umyć córkę w morzu.
Wojtek powiedział mi, że kapelusz jest tu oznaką statusu. Kapelusz tej kobiety był bardzo zniszczony. Gdy zbliżyłam się do nich, zobaczyłam, że wyglądają na bardzo biedne, były brudne, przestraszone. Wyglądały inaczej niż Ci wszyscy bogaci turyści partii w tej okolicy. Dziewczynka z daleka wyglądała jakby miała piękną białą sukienkę. Okazało się jednak, że to brudna, stara, ogromna męska koszula. Dziewczynka nie wyciągnęła nawet ręki po cukierka którego chciałam jej dać, wcisnęłam go więc w rękę mamy i odeszłam. Kobieta uśmiechając się do mnie odsłoniła swoje wielkie, strasznie brudne, mimo wszystko jednak piękne zęby. Widziałam skrępowanie w ich oczach. Wszyscy mijający turyści zaczęli przyglądać się tej scence. Odprowadzając je wzrokiem czułam coraz większy smutek, a po kilku minutach po tym, jak zniknęły mi z oczu wiedziałam, że muszę je dogonić i postarać się pomóc. Paweł był zajęty fotografowaniem wszystkich trupów na plaży (ryb, krabów), popędziliśmy więc z Wojtkiem za mamą i córką. Domyśliliśmy się, że mieszkają pewnie bardzo daleko, na końcu miasteczka lub nawet na wsi, więc gdzieś musimy je dogonić. Tak też się się stało. Po pewnym czasie ujrzeliśmy jak matka niesie na rękach wtuloną w nią córkę a na ramieniu, oraz ciężką torbę. Dookoła wszędzie grała głośna muzyka, świeciło mnóstwo światełek, biegały roześmiane dzieci, był gwar i zabawowa atmosfera. Dokładnie jak u nas na morzem w szczycie sezonu. Nie chciałam zatrzymywać jej wśród tłumów, bałam się, że przysporzy jej to wielkiego zakłopotania albo ktoś zabierze jej pieniądze które zamierzałam jej dać. Szliśmy więc spokojnie za nimi w bezpiecznej odległości. W mojej głowie mnóstwo myśli. Bardzo chciałabym pomagać tej kobiecie już zawsze, tylko jak to zrobić? Wziąć numer konta i przelewać pieniądze, ale co za idiotyzm, jaki numer konta, jakie wziąć. Kobieta nie rozumiała po angielsku a banku pewnie na oczy nie widziała. Zaczepie kogoś i poproszę, żeby był tłumaczem. Założymy jej konto i będziemy je zasilać. Ale jak zaufać komuś kogo zaczepie, że będzie pomagał tej kobiecie, jak zaufać, jeśli na każdym kroku jesteśmy kantowani. Bezradność. Totalna bezradność. Dziewczynka w pewnym momencie nas zauważyła a matka zdenerwowana przyśpieszyła kroku. Okolica zrobiła się pusta, nie było tłumów dookoła. Zebraliśmy z Wojtkiem pieniądze, podbiegłam, dotknęłam jej ramienia, odwróciła się przestraszona, wcisnęłam jej zwitek pieniędzy w rękę, pokazałam na migi, że to dla niej, z serca. Kilka sekund patrzyłyśmy się na siebie wzruszone, po czym pożegnałam się i odeszłam. Mam nadzieję, że chociaż przez kilka miesięcy będzie jej łatwiej żyć a później spotka jakiś turystów…

fot. Asia

fot. Asia
fot. Asia

1 komentarz:

  1. wzruszające, smutne, trudne... poryczałam się... pomóc komuś tak, by nie urazić jego godności, bo to czasem wszystko co ten człowiek ma. ale najpiękniejsze i czasem trudne, żeby pójść od razu za głosem serca. Szacun

    OdpowiedzUsuń