czwartek, 19 maja 2011

Luang Prabang - Dzień 25

Rano postanowilismy zmienic guesthose. Znalezlismy znacznie fajniejszy, tanszy i z przesympatycznymi paniami wlascicielkami. Nastepnie zjedlismy niejadalne sniadanie (Pawel zjadl) podawane 3 razy bo obsluga nie mowila po angielsku wiec podawali nam nie to co zamawialismy - a ze wzgledu na wegetarianizm nie moglismy tego zjesc. Pozniej poszlismy na kolejne sniadanie i tym razem trafilismy do swietnego miejsca z europejskim jedzeniem, co sprawilo nam ogromna przyjemnosc :) ten dzien spedzilismy na chodzeniu po miescie, sprawdzaniu gdzie co jest i ogladaniu swiatyn. Miasto nas zachwycilo. Kolonialny Luang Prabank jest przesiakniety duchowoscia i atmosfera swiatyn.






Miasto było niegdys stolica krolestwaNie dziwi nas fakt, ze miasto jest wpisane na Liste Swiatowego Dziedzictwa UNESCO.Codziennie rano setki mnichow z roznych klasztorow chodzi ulicami i zbiera jalmuzne. Jedza tylko to co dostana od ludzi. Jutro wstajemy o 5 rano zeby obserwowac to wydarzenie. Wieczorem na glownej ulicy zaczal sie night market. Cos nieprawdopodobnego, kolorowo, wesolo, milo. Laotanczycy sa cudowni. Caly czas bardzo zalujemy, ze nie zaczelisny wyprawy od Laosu - spedzilibysmy tu wiecej czasu. Rozklada sie setki stoisk sprzedajacych wszystko. Handluja cale rodziny do poznych godzin nocnych. Pomiedzy sprzedawanymi rzeczami spia najmlodsi czlonkowe rodziny.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz