środa, 11 kwietnia 2012

Początek: Warszawa-Istambuł-Mumbai


P: Zeszłoroczna wyprawa do Azji Południowo-Wschodniej zostawiła po sobie wiele wspomnień i ochotę na więcej. Na cel kolejnej wybraliśmy w końcu Indie. “W końcu”, bo początkowo nie mogliśmy zdecydować się na wybór kraju. Zastanawialiśmy się nad Indiami, Nepalem, Birmą, Bangladeszem, Malediwami. 7 tygodni może wydawać się czasem na tyle długim, żeby odwiedzić kilka państw, my jednak chcieliśmy, aby ta podróż była spokojniejsza – tak, aby pozwolić sobie na niespieszne podróżowanie, chłonięcie atmosfery każdego miejsca i zatrzymanie się gdzieś na dłużej, jeśli przyjdzie nam na to ochota. Dlatego zdecydowaliśmy się ograniczyć wyjazd jedynie do Indii południowych i części Indii centralnych. Zaczynamy w Mombaju, tam też kończymy. Wszystko pomiędzy – bliżej nieokreślone.
Podróż rozpoczęła się dziś. Siedzimy już w samolocie wiozącym nas do Istambułu. Tam przesiadamy się i ok 1 w nocy (4.30 czasu lokalnego) powinniśmy być już na miejscu.
Istambuł widziany z lotu ptaka
zachwycająco uporządkowany

Po szybkiej przesiadce w Istambule (ledwo zdążyliśmy na samolot przez opóźnienie poprzedniego lotu) spędziliśmy 6 godzin drzemiąc wysoko nad chmurami, po czym ok godz. 5 rano czasu lokalnego (2 czasu polskiego) wylądowaliśmy w Mumbaju. Pierwszą rzeczą jaka nas uderzyła po wyjściu z lotniska był smród. Indie niezbyt pięknie pachną. Z pewnością po jakimś czasie nie czuje się już tego zapachu, jednocześnie jednak przesiąka się nim. Na razie jednak jeszcze nam on przeszkadza. Najbardziej śmierdzą rzeki i slumsy. Drugą rzeczą byli bezdomni leżący na ulicach, których zatłoczenie widzieliśmy przejeżdżając przez biedniejsze dzielnice miasta. Ludzie śpią na ławkach, kocach, gazetach, albo po prostu na betonie. Mumbai jest tłoczny, barwny, gęsty i głośny.




























A: Podczas gonitwy z pierwszego do drugiego samolotu poznalismy Tobiasza - Polaka, ktorego korporacja wyslala na swieta do Mumbaju :) Tobiasz zaproponowal nam podwozke do miasta taksowka ktora miala na niego czekac. Na nieszczescie dla nas okazalo sie, ze Tobiasz jedzie w przeciwnym kierunku wiec z podwozki nici. Nocelgu w Mariocie nie zaproponowal :) wiec nasze drogi sie rozeszly. Na scianach lotniska wiszą tylko obrazy. To mile zaskoczenie – zamiast wszechobecnie atakujacych reklam – sztuka. 
Po wyjsciu z lotniska uderzyl w nas niesamowity zapach, wrecz smrod. Cos nieprawdopodobnego – tu powietrze pachnie inaczej. Pierwszym odruchem bylo zakrywanie nosa – wyjatkowo silny odor wpomagany pierwszymi widokami byl przerazajacy. Dodatkowo powietrze jest gesciejsze. Po prostu widac, ze jest inne. Wsiedlismy do taksowki ktora ponad 30km wiozla nas do Colaby - dzielnicy w ktorej chcielismy sie zatrzymac. Poczatkowo droga wiedzie przez bardzo biedne okolice, slumsy. Kazdy to widzial setki razy na zdjeciach czy w TV. Przez to, ze tyle obrazow wokol nas (vivat fotografia), myslalam, ze jestesmy juz troche znieczuleni i nic nowego nie zobaczymy.
Jednak zobaczenie tego na wlasne oczy, wspomagane zapachami w tym samym momencie jest miazdzace. 
W pierwszych momentach pobytu w Indiach bylam przerazona.
Pierwsze widoki to gory smieci, mnostwo wychudzonych psow, spiacy na uliach ludzie, dzieci, niezaleznie od wieku biegajace na wpol nagie i brudne po ulicach, bawiac sie w studzienkach kanalizacyjnych. Cale rodziny mieszkajace na kocach 2m x 2m rozlozonych na ulicach..






matka kąpiąca swoje dziecko w kałuży na ulicy


















































Spacerując po Mumbaju nagle zobaczylismy w Elphinston Technical Colege lampy swiatel filmowych. Oczywiscie udalismy sie w tamtym kierunku – okazalo sie ze trafilismy na plan filmowy. Aktorzy od razu nas milo przywitali i zaprosili do srodka :) Film będzie nosił tytul “A Prayer for rain” i gra w nim znany hinduski aktor Satish Kaushik - pierwszy otyly
Hindus jakiego zobaczylismy - dobrobyt pewnie :) 






























A: 3 dni spędzone w Mumbaju upłynęły nam na zwiedzaniu, szwędaniu się i przyzwyczajaniu do klimatu, kultury i zmiany czasu. Podziwialiśmy monumentalne kolonialne budynki wybudowane za panowania Anglików (Victoria’s Terminal, Mumbai University, High Court). Wyrastając spośród wszechobecnych palm i lian wyglądają naprawdę egzotycznie. Odwiedziliśmy też przeogromny (i nastarszy w mieście) hotel Tajmahal Palace, przepłacając skandalicznie za zamówioną wodę mineralną i kawę (równowartość dwóch noclegów).





















P: Jedzenie mnie nie zachwyciło. Myślałem, że będę rozkoszował się orientalnymi smakami i zapachami, okazuje się natomiast, że kuchnia indyjska (przynajmniej ta, na którą my trafiliśmy w Mumbaju) jest dość stonowana jeśli chodzi o intensywność smaków i zapachów. Owszem, potrafi być bardzo ostra, ale esencji trzeba się w niej doszukać.
Asia jest zachwycona jedzeniem.

























Niestety – przez nasze roztargnienie – nie udało nam się zobaczyć ani Elephanta Island (wyspy oddalonej o godzinę drogi promem, na której znajduje się jaskinia z wartymi odwiedzenia rzeźbami bóstw hinduskich) ani żadnego z muzeów. O tym, że jaskinie zamknięte są w poniedziałek mogliśmy nie wiedzieć, ale o muzeach...
Na szczęście wracamy z Mumbaju więc zostawiamy sobie to na koniec i jedziemy dalej.


4 komentarze:

  1. Zdjęcie tej kobiety kapiacej dziecko w kałuzu - niesamowite. fajnie było być dzis z wami na Goa :))) na pewno znajdziecie też pyszne jedzenie! a ten zielony anyżek jest bardzo dobry na trawienie! z tego co pamiętam do jedzenia po posiłku :) trzymajcie sie tam ciepło(?) nie wiem czy to najlepsze życzenia ;) no właśnie jak wytrzymujecie upały? nad samym brzegiem morza tak sie ich nie odczuwa, bo wieje pewnie... uściski.kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu nie mowiliscie, ze wybieracie sie do Indii? Moja kolezanka mieszkala i pracowala przez pol roku w Mombaju, moglaby pewnie dac wam jakies namiary na lokalnych znajomych, miejsca etc. jesli tylko byscie chcieli. Super wyjazd to musi byc tak mysle, zazdroszcze i zycze owocnego pobytu w Indiach.

    OdpowiedzUsuń
  3. dzieki Wam.
    Kingo Ewelino mowilismy :)
    nawet mowilas w Ethno, ze tez sie wybierasz..a pozniej, ze zartowalas :)
    w Mombaju jeszcze bedziemy na koniec podrozy, wiec chetnie przygarniemy kontakty :)

    OdpowiedzUsuń